środa, 20 lutego 2013

Wyzwanie smoothie a day & inspiracja Fat, Sick And Nearly Dead

Jakoś początkiem stycznia postanowiłam sobie, że coś muszę zrobić. W ubiegłym roku rzuciłam mięso, ukochałam sobie dietę wegetariańską, więc przyszła pora na postawienie sobie nowego wyzwania. Zima spowalnia trochę mój organizm, potrzebowałam porządnego zastrzyku energii na trochę dłużej niż chwilę. Notorycznie brakuje mi ciepła, słońca i kolorów, stąd pomysł by każdego dnia wypijać piękny, kolorowy koktajl (czy jak to się coraz powszechniej uznaje- smoothie). Nie uwierzycie, ile satysfakcji może dać taka prosta rzecz! Po pierwsze, posiadanie jakiegokolwiek postanowienia i wypełnianie go rzetelnie jest samym w sobie świetnym katalizatorem, po drugie i najważniejsze- niesamowicie wciąga! Założenie było takie- przez miesiąc będę pijała owocowo/warzywne koktajle, które musiały zawierać szpinak lub seler naciowy, bo uznałam, że to najzdrowsze i muszę jakoś przemycić swojemu organizmowi dużą dawkę zdrowia w smacznej formie. Miesiąc już dawno minął, a ja cały czas z radością miksuję, bo to naprawdę, naprawdę wciąga. Niedługo po rozpoczęciu i realizacji swojego planu natknęłam się w sieci na film Fat, Sick & Nearly Dead. Co prawda czuję przesyt programów o utracie wagi/ zdrowym żywieniu itd, ale że dokument od początku bardzo mnie wciągnął, obejrzałam do końca i składam pokłony cudownym roślinkom. Jednak do rzeczy, Joe Cross- autor dokumentu jest facetem zaniedbanym, ze sporym nadbagażem, a na dodatek cierpi na poważne zaburzenia układu odpornościowego, kojąc objawy sterydami. Postanowił jednak zawalczyć o swoje zdrowie. Przeprowadził bardzo odważny i dość kontrowersyjny eksperyment- przez 60 dni pił jedynie soki, na które składały się owoce, warzywa, rośliny strączkowe, kiełki, orzechy, skrótem produkty roślinne. Co ciekawe, dokonując eksperymentu przemierza Stany Zjednoczone w poszukiwaniu odpowiedzi na to jak człowiek powinien się odżywiać i jakie ma podejście do zdrowia. Zachęcam do obejrzenia filmu (w całości dostępny w sieci), a na zachętę...
Idea juice yourself spodobała mi się do tego stopnia, że nabrałam jeszcze więcej entuzjazmu do własnego pomysłu na koktajle. Jeżeli chodzi o efekty, jestem pewna, że byłyby bardziej spektakularne, gdyby codzienne smoothies szły w parze z nieco zdrowszym i bardziej świadomym żywieniem, mimo to obserwuję znaczny wzrost energii, mocniejsze włosy i paznokcie. Co więcej, przeprosiłam się z selerem naciowym, którego jeszcze przed rozpoczęciem akcji bardzo, ale to bardzo nienawidziłam. Przede wszystkim komponowanie smaków daje mi wiele satysfakcji, a coraz częściej łapię się na większej ochocie na koktajl, niż słodycz. Zapraszam więc serdecznie Was do podjęcia podobnej akcji, bo to nic trudnego. Wystarczy blender lub wyciskarka do soków, jak w przypadku Joe'ego, bo pamiętajcie, że...
Przez blisko półtorej miesiąca, zdążyłam wyrobić sobie ranking tych najsmaczniejszych smoothies, dlatego na znacznie łatwiejszy start, wstawię kilka pomocniczych przepisów, które śmiało modyfikujcie, bo te przypadkowo stworzone są najpyszniejsze!



#5
szpinak
jabłko
burak
marchewka
imbir
pomarańcza








#4
seler naciowy
kiwi
imbir
jabłko
miód

#3
jagody goji
banan
jabłko
szpinak
seler naciowy
melasa buraczana
siemię lniane

#2
truskawki
jagody goji
syrop/sok z granatów
banan
szpinak

#1
mango*
kiwi
banan
jabłko
seler naciowy
szpinak

*mango bije wszystko! W jakichkolwiek zestawieniach zawsze koktajle z mango wychodziły najpyszniejsze.

3 komentarze:

  1. Wszystkie te zestawienia są bardzo... odważne ;) Ciekawi mnie to drugie, ale skoro najbardziej polecasz pierwszy, trzeba będzie zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie ma to jak pyszne i zdrowe smoothie ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam szejki w każdej postaci, większość moich śniadań opiera sie na nich. myślę, że może nam to tylko na zdrowie wyjść :D

    OdpowiedzUsuń