Coraz bardziej ciśnie się na usta "coraz bliżej święta", już czuć zapach piernika, na parapecie moczą się suszone grzyby i pszenica, już/dopiero (?) jutro pójdziemy po choinkę, będziemy robić bigos, kompot, kutię, a lodówka będzie pękać w szwach. Ale to zdarza się tylko raz w roku, że kolacja taka bogata i różnorodna, śniadanie iście królewskie, a brzuchy są tak napełnione i zadowolone. Dawkuję więc sobie tą przyjemność i czekam, by te wszystkie cuda działy się wtedy, gdy jest ich czas. Święta toleruję tylko w tym polskim wydaniu tzn z coraz to bardziej niemożliwym śniegiem za oknami, białym obrusem, pachnącym świerkiem i nieodchudzonymi potrawami. Jednak gdy z tą wielką rozpustą dzielą nas jeszcze tylko dwa dni pozwalam sobie na egzotykę i niekonwencjonalność w kuchni, by dopiero potem cieszyć się pysznymi, polskimi specjałami.
Słoneczny lunch
Sama nie wiem, jak nazwać ten twór, ni to sałatka, ni to danie, w każdym razie bardzo smaczne, pełne słońca i co ważne, sycące!
2 porcje:
1 awokado
1 pomarańcza
3-4 łyżki orzeszków ziemnych
woreczek brązowego ryżu
garść suszonej żurawiny
dressing:
2 łyżki oliwy (choć bardziej polecam delikatny olej ryżowy)
łyżeczka octu balsamicznego
łyżeczka ziaren kolendry
szczypta imbiru
opcjonalnie nieco miodu
Dressing przygotowujemy rozcierając wszystkie składniki w moździerzu, następnie przekładamy do lodówki, by tam dobrze się przegryzł. Gotujemy ryż, kroimy pomarańczę, oraz awokado, na suchej teflonowej patelni prażymy orzeszki. Składniki połączyć z 1-2 łyżeczkami sosu, posypać żurawiną- smacznego!
ale apetyczne! ;)
OdpowiedzUsuńmmm ale smacznie ;d ciekawa kompozycja ;)
OdpowiedzUsuń